
Celem tej strony jest bezpłatny dostęp do zamieszczanych tu tekstów bez ograniczeń i opłat. ZAPRASZAM! |
|
MARIAN MISZALSKI Konto złotówkowe: Konto dewizowe: |
Powraca się zawsze do pierwszych milości |
![]() |
![]() |
![]() |
02.07.2016. | |
Powraca się zawsze do pierwszych miłości *Przymiarki do „alternatywnego państwa” *Czarnowidztwo?... *Szymek z Budziejowic by wystarczył!
On revient toujours aux premiers amours – powiadają Francuzi: Powraca się zawsze do pierwszych miłości… Jak im nie wierzyć słysząc pana Bermana-Borowskiego proponującego powołanie „parlamentu alternatywnego”, który recenzowałby dla brukselskiej centrali „stan demokracji” w Polsce. Ach, ta pierwsza miłość: ta Krajowa Rada Narodowa z Bierutem na czele, jako „alternatywny parlament” dla Rady Narodowej w Londynie… Nawiasem mówiąc: do dzisiaj najuczeńsi historycy nie mogą dojść, kim był jeden z członków tej KRN – tak bardzo zakonspirowanym był agentem!... Tak stać się musiało, ta „alternatywa” w końcu musiała się pojawić, do tego prowadziła cała logika „spisku trybunalskiego”, utworzenia Nowoczesnej i KOD-u. Czemu tylko ten powrót Bermana-Borowskiego do „pierwszej miłości” jest tak wstrzemięźliwy? Czemu nie powrócić od razu także do stalinowskiego „alternatywnego rządu”, więc do PKWN-u (wymyślonego przez Stalina a powołanego przez Jakuba Bermana), alternatywnego wobec legalnego polskiego rządu londyńskiego?...Rozumiem, że Berman-Borowski chce rozłożyć ten powrót na dwa etapy: najpierw powrót do KRN, a zaraz potem – do PKWN, do tworu stryjaszka?... To zrozumiałe: nie można tak od razu zaskakiwać pierwszej miłości nadmiarem sentymentu: ten tlący się w utajeniu żar pierwszej miłość trzeba dozować powoli… Pomysł ten „z grzybkami dobry” – jak powiedziałby Gombrowicz: bo KRN i PKWN flancowała w Polsce Armia Czerwona, ale kto miałby zaflancować dzisiaj najpierw „alternatywny parlament”, potem „alternatywny rząd”, z Petru albo Kijowskim na czele?... No cóż: jeśli taki alternatywny parlament i alternatywny rząd poprosiłyby brukselskich tym razem komisarzy o interwencję „w obronie demokracji”, a brukselscy komisarze, na niemieckiej krótkiej smyczy, uznaliby te dwa alternatywne ciała za uprawnione do składania podobnych próśb - wtedy, rzeczywiście, klauzula o „bratniej pomocy” z Traktatu Lizbońskiego, zwana dla niepoznaki „klauzula solidarności”, mogłaby zostać zastosowana. Konkretnie jednak: czyimi siłami? Czyje bagnety miałyby posadowić „alternatywny parlament” ( Kijowskiego?…) i „alternatywny „rząd” (Petru?...) - ? Tu zaczyna się pewien problem: Francuzi ,najsilniejszy niemiecki partner w UE, nie paliliby się zanadto do tej roboty, a nawet tak dobrze, jak by ją zbojkotowali. Sami Niemcy? Sami Niemcy z pomocą nieistniejących niby WSI?...Gestapo z folksdojczami?... I jakie właściwe stanowisko zajęłaby w tych himilsbachowskich „smutnych okolicznościach przyrody” nasza armia?... Która nawet dzisiaj, na uroczysty pogrzeb rotmistrza Pileckiego, narodowego bohatera, wielkiego patrioty - nie delegowała ani jednego generała?... Oczywiście – wyostrzam sprawę maksymalnie, ale gdy Bermanowi-Borowskiemu marzy się już „alternatywny parlament” – ja staram się myśleć o krok dalej… A przynajmniej równolegle. Na razie – „Bruksela” zamarła w oczekiwaniu. Nie tyle nawet na wyniki referendum w Wielkiej Brytanii (Brytyjczycy już postanowili, ale samo wyjście trochę potrwa) co na wyniki listopadowych wyborów w Ameryce. Jeśli po wyborach pójdą z Waszyngtonu sygnały, że” podział Ukrainy klepiemy” (więc jest reset zresetowanego resetu) – pozycja PiS w Polsce osłabnie. Wówczas Berlin – strategiczny przecież partner Moskwy mimo obłudnych grymasów Merklowej – może przecież zaproponować Ameryce deal: rozluźnimy strategiczne partnerstwo z Moskwą jeśli dostaniemy z powrotem (w tej czy innej euro-formie) nasze dawne „marchie wschodnie”. Na Śląsku mamy już RAŚ – Ruch Autonomii Śląska, wprawdzie jeszcze nie „alternatywny parlament”, ale i jego prośby mogą być z uwagą słuchane przez komisarzy w „Brukseli”, z uwagą nie mniejszą, niż opinie Kijowskiego… Zresztą były już przecież precedensy, gdy mówimy o pierwszych miłościach różnych Bermanów: Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy i Komunistyczna Partia Białorusi próbowały oderwać terytoria Rzeczpospolitej jeszcze zanim Armia Czerwona przyniosła im na swych bagnetach „alternatywne parlamenty” i „alternatywne rządy”! …A gdyby tak „alternatywny parlament”( Kijowskiego ?) i „alternatywny rząd”( Petru?) zaproponowały „przywrócenie demokracji” na Ziemiach Zachodnich, zaś pozostawienie „faszystom” z PiS i od Kukiza rządów nad pozostałą Polską, jako kadłubkiem, takim „ Księstwem Warszawskim”-bis? Ma się rozumieć – tymczasowym, słabym, do rychłego „zdemokratyzowania”?... Słyszę ten zarzut: Ach, zapuszczasz się pan za daleko w swym czarnowidztwie, w swych mrocznych spekulacjach! Odpowiem: jak to, za daleko? Naprawdę – za daleko? Gdy Berman-Borowski proponuje „alternatywny parlament” (ten, siłą rzeczy, wyłonić przecież musi „alternatywny rząd”), gdy spodstolnej grandzie nie wystarcza już parlamentarna opozycja i gabinet cieni – ja mam powściągać się w swych spekulacjach? Ani mi to w głowie, przeciwnie: idę tropem tych propozycji patrząc możliwego końca. Na końcu może być i „alternatywne państwo” – zwłaszcza, że już raz było, i było właśnie tą „pierwszą miłością” ówczesnych ukorzenionych „demokratów”. Państwo „w arendzie”, państwo alternatywne – państwo inaczej… Gdyby nie brak wiary w bezgraniczną tolerancję redaktora naczelnego dla moich tekstów – poprzestałbym na skomentowaniu tej bermanowskiej propozycji słowami szwejkowskiego Szymka z Budziejowic: „Nachalne są te k... i zuchwałe!”, ale taki komentarz uznałby, chyba słusznie, za nazbyt lakoniczny. Pozwolę sobie jednak sądzić, że wyrażałby najgłębiej istotę sprawy, sięgając w głębie psychologiczne, mentalne ludzkiej natury. A czyż przyzwyczajenie nie jest „drugą naturą”? Jakże Berman-Borowski ma nie tęsknić za „alternatywnym parlamentem”, gdy marszałkiem normalnego parlamentu, legalnego, i nie-spodstolnego -raczej nigdy już nie zostanie?... Marian Miszalski
|
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|